Strony

sobota, 11 sierpnia 2018

5 rzeczy, z których NIE musisz rezygnować będąc mamą!


Nasz syn ma już 7 miesięcy. Powoli uczy się raczkować i wkrótce osiągnie szybkość światła, którą ja będę musiała okiełznać:) Ten czas był bardzo ważnym etapem w moim życiu gdzie moja cierpliwość, a raczej jej brak została wystawiona na próbę. Musiałam szybko dostosować się zresztą jak każda matka do nowej rzeczywistości gdzie w centrum nie jestem już ja i moja próżne potrzeby. Bywały chwile lepsze i gorsze. Czasem polały się łzy bezsilności, frustracja codziennością, nokautujące mnie zmęczenie...ale bywało też beztrosko i wesoło:) Często słyszałam, że kiedy mamy dzieci to nie mamy już czasu na nasze potrzeby. Nie wierzcie w te bzdury. Można dobrze wyglądać i być świetną matką. I wcale nie musicie być tymi matkami z pierwszych stron gazet....Sekretem jest dobra organizacja. Jakie zmiany musiałam wprowadzić więc w moje życie w ciągu ostatnich siedmiu miesięcy?  

1. Po pierwsze - masz czas na ćwiczenia.

Już drugiego dnia po porodzie choć pewnie to przesada z nudów zaczęłam ćwiczyć nogi w szpitalu. Maluszek wtedy długo spał, byłam (chwała im za to!) pozbawiona telewizora w moim pokoju szpitalnym dlatego powolutku w pozycji leżącej zaczęłam unosić nogi raz w górę raz w dół...pomyślałam wtedy sobie, że to będzie doskonała okazja do rożnych wygibasów, aby wrócić do formy.:) niestety nie było tak kolorowo bo syn już po drugim miesiącu życia przesypiał co prawda całe noce, ale w dzień praktycznie wcale....No to trzeba się było dostosować i rozpocząć plan B. Kładłam syna obok siebie na kołderce i ćwiczyłam tak aby nie spuszczać go z oka. Kiedy płakał lub robił się niespokojny brałam go na ręce i robiłam delikatne przysiady. Do dziś tak robimy i zapewniam, że mały to uwielbia bo zawsze się śmieje i cieszy kiedy "razem" ćwiczymy. Ostatnio tuż przed zmrokiem wzięłam wózek spacerowy i męża i na zmianę biegaliśmy pod górkę. Kiedy ja biegłam mąż zostawał na dole z synem, a potem zamienialiśmy się. Aleksander był zachwycony bo kiedy do niego wracałam biegnąc z zadyszką i jęzorem do ziemi to cały aż podskakiwał w wózku:) nie muszę wam mówić, że jak tylko wróciliśmy z treningu to spał jak nigdy....:)



2. Po drugie - masz czas na makijaż

Z godziny zeszłam na 15 minut:) Przy dziecku musiałam zrezygnować z malowania powiek, dopieszczania brwi, czy wysmuklających twarz bronzerów. Syn robi sobie bardzo króciutkie drzemki w ciągu dnia więc siłą rzeczy musiałam zmieścić się w 15 minutach. Ważne jest aby mieć wszystko na swoim miejscu i przygotowane. Nie ma już czasu na szukanie ulubionej szminki w torebkach czy pędzelka do pudru. Wszystko ma swoje miejsce i kropka. Jak tylko mały zasypia zwykle ok 9.00 rano to biegiem rzucam się na toaletkę i z zamkniętymi oczami sięgam po niezbędne mi rzeczy. Jeśli zapomnę różowej pomadki z torebki nr 5 to trudno moja wina sięgam po znienawidzoną bordo co z pewnością nauczy mnie samodyscypliny;)



3. Po trzecie - masz czas na zmianę nawyków!

Zrobienie kawy to kolejna czynność, która wymaga czasu. Możecie mnie wyśmiać bo to przecież 5 minut, ale ja wolę wykorzystać je np. na włączenie prania! Niegdyś kawa była dla mnie jak rytuał. To był mój czas! Tylko ja i ta magiczna filiżanka! I to 3 razy dziennie minimum! O nie, to się zmieniło, bo picie gorącej kawy z małym rękach nie jest do końca bezpieczne, a dwa, że gaworzenie mojego skarba nie pasowało mi już do mojego kawowego, samotnego rytuału! I tak ograniczyłam, picie kofeiny do jednej filiżanki dziennie, którą pochłaniam jeszcze zanim maluch się obudzi, a potem przez cały dzień popijam wodę ze słomki. Dzięki mojemu dziecku rzucam powoli kawowy nałóg, za co go przeklinałam jeszcze kilka miesięcy temu:). Dziś mam więcej energii i czuję się zdrowsza. Podobnie może być z nałogiem palenia. Jeśli zależy Ci na zdrowiu maluszka, a spędzasz z nim dużo czasu to siłą rzeczy powinnaś wybrać co jest dla was najlepsze....A więc kochane nie ma tego złego...


4. Po czwarte- masz czas na zdrowe zakupy!

Tak właśnie teraz masz czas! Mamy lato i sezon na mnóstwo kolorowych warzyw. Wykorzystuj promienie słońca i zabieraj dzieciaki nieważne ile ich masz na spacery do warzywniaka! Mój mały uwielbia przebywać na świeżym powietrzu. Jak tylko jest cieplej i nie ma gradobicia:) robimy sobie przejażdżkę na targowisko. Mój syn ma całą paletę barw przed oczami, a ja na spokojnie wybieram najokazalsze warzywa i owoce do moich posiłków. Zasadziłam nawet mięte i rozmaryn w ogrodzie w którym spędzamy teraz mnóstwo czasu. Jeśli nie zdążysz zrobić obiadu gdy wrócisz do domu to nie wpadaj w histerię! Zjedz jabłko, morele zrób szybką sałatkę! Twoje ciało będzie ci za to wdzięczne! A mąż trudno musi przejść na tryb FIT razem Tobą:)




5. Po piąte - masz czas na rozrywkę i to bez telewizji!

Dzieci są niezwykle szczere w okazywaniu uczuć. Kiedy mój syn się uśmiecha to cały świat już się dla mnie nie liczy! Jeśli z powodu dziecka przegapiłaś ulubimy serial, albo nie masz już tak wiele czasu na spotkanie z psiapsiółkami w pubie to najlepszą receptą jest śmiech! Śmiech z Twoim dzieckiem! Wykorzystuję tę chwilę, aby pośmiać się z rzeczy z których normalnie byłoby wstyd zachowywać się jak pięciolatek:) Śmiejemy się gadającego pająka maskotki, z kichnięcia... śmiejemy się z szeleszczącej folii czy ze mnie jak naśladuję Michaela Jacksona w tańcu:) Leżymy razem na podłodze i przebieramy nogami jak żółw leżący na skorupie:) Naśladujmy ptaki i rożne zwierzątka... te chwilę łączą mnie z synem coraz bardziej, chwytamy je każdego dnia. Te banały sprawiają, że rozumiemy się bez słów....To lepsze niż tysiące programów rozrywkowych w telewizji! Można przy wspólnej zabawie włączyć ulubioną piosenkę i tańczyć z maluszkiem...poczuć się jak dziecko... bo przecież śmiech to zdrowie:)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za pozostawienie komentarza na moim blogu. Z pewnością odwzajemnię się wizytą na Twojej blogosferze :)